Staliśmy wpatrzeni w swe oblicza, nie śmiejąc się odezwać. Niezależnie
bowiem jakie słowo wydobyłoby się z naszych ust byłoby jednym z ostatnich,
które byśmy usłyszeli czy wypowiedzieli. Dookoła panował istny chaos tworzony
przez śpieszących się do odprawy pasażerów oraz hałas szykujących się do startu
maszyn.
-
Lot numer 283, kierunek Los Angeles, rozpoczyna się za pół godziny. Prosimy o
pośpiech – zakomunikował kobiecy głos gdzieś z głośników.
Pokręciłam przecząco głową, czując jak po policzkach spływają mi słone
łzy. Brązowooki chłopak z udawanym spokojem na twarzy starł je opuszkami
palców. Pod wpływem jego dotyku wzdrygnęłam się mimowolnie, po chwili tonąc w
jego ramionach. Przyciskałam jego smukłą sylwetkę z całych sił do swojego
drobnego ciała. Bałam się, że zaraz wyparuje, a w jego miejscu pozostanie tylko
puste powietrze. Nie pozostawał mi dłużny, utrzymując swój żelazny uścisk w mym
pasie. Twarz wtulał w me rozpuszczone blond włosy, oddychając miarowo.
-
Musimy iść – mruknął nieśmiało stojący obok Harry z burzą loków na głowie,
chcąc dać przyjacielowi do zrozumienia, iż nadużywamy czasu przeznaczonego na
pożegnanie.
Blondyn odsunął się ode mnie ostrożnie, nie przerywając jednak kontaktu
wzrokowego. Ręką sięgnął po metalową rączkę obszernej walizki. Drugą dłoń
przyłożył do mojej twarzy, następnie zbliżając do niej swoją. Stykaliśmy się
czołami, rejestrując w pamięci każdy centymetr, każdy szczegół z wyglądu
ukochanej osoby.
-
Kocham cię – wyszeptał z charakterystycznym akcentem, zaraz wpijając się
zachłannie w moje wargi.
Nie minęła minuta, a on wyplątał się z moich objęć, oddalając się tyłem.
Patrzyłam bezwładnie jak znika gdzieś za zakrętem razem z czwórką najlepszych
przyjaciół.
Od tego dnia mogłam oglądać ich wszystkich tylko w telewizji czy
komputerze, gdzie stało się o nich niedługo potem głośno. Hollywood zapewniło
im karierę o skali światowej, czego nie mogło im zagwarantować brytyjskie
Wolverhampton. Rozumiałam to już wtedy, tak samo jak On. Pragnęli spełnić swe
marzenia, co im się niezaprzeczalnie udało. Fakt, że jeden z nich stracił na ich
rzecz coś, czego już nigdy nie odbudował, kogoś, z kim już nigdy nie miał do
czynienia, był tylko drobnym skutkiem ubocznym.
-
Żegnaj, Liam – mruknęłam do siebie, powstrzymując napad histerii.
Bo choć nastoletnie serce pękało mi z bólu, wiedziałam, że właśnie tak
należało postąpić. W miłości chodzi o to, by uszczęśliwiać drugą połówkę za
wszelką cenę. Tylko dlatego nie rzuciłam się wówczas w pogoń za Nim, błagając
by został, by mnie nie zostawiał.
*
Na samym początku w imieniu swoim oraz
Zuzi chciałam podziękować za tak liczne odwiedziny i komentarze, nawet nie
wiecie jaką radość nam sprawiliście. Dodaję powyższy jednopart z prośbą o
wyrozumiałość, w końcu nigdy tego nie robiłam. Gdybyście wiedzieli jak się tym
ekscytuję! :D Pisany pod natchnieniem, które wywołały pewne utwory muzyczne.
Sama nie wiem co o nim sądzić.
Dam sobie spokój z monologami, gdyż muszę
biegnąć bawić się z makaronem.
Liczę na szczere opinie ;)
-
Mary_Jo
P.S. Za tydzień perełka Zuzanny, miałam
wzgląd i powiem Wam – jest na co czekać!
P.S.2 Zapraszam do wpisywania się w
zakładce ,,Informuj mnie”, jeżeli chcecie być informowani o kolejnych wpisach.
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz