środa, 4 stycznia 2012

2. ` Pożegnanie

         Staliśmy wpatrzeni w swe oblicza, nie śmiejąc się odezwać. Niezależnie bowiem jakie słowo wydobyłoby się z naszych ust byłoby jednym z ostatnich, które byśmy usłyszeli czy wypowiedzieli. Dookoła panował istny chaos tworzony przez śpieszących się do odprawy pasażerów oraz hałas szykujących się do startu maszyn.
 - Lot numer 283, kierunek Los Angeles, rozpoczyna się za pół godziny. Prosimy o pośpiech – zakomunikował kobiecy głos gdzieś z głośników.
         Pokręciłam przecząco głową, czując jak po policzkach spływają mi słone łzy. Brązowooki chłopak z udawanym spokojem na twarzy starł je opuszkami palców. Pod wpływem jego dotyku wzdrygnęłam się mimowolnie, po chwili tonąc w jego ramionach. Przyciskałam jego smukłą sylwetkę z całych sił do swojego drobnego ciała. Bałam się, że zaraz wyparuje, a w jego miejscu pozostanie tylko puste powietrze. Nie pozostawał mi dłużny, utrzymując swój żelazny uścisk w mym pasie. Twarz wtulał w me rozpuszczone blond włosy, oddychając miarowo.
 - Musimy iść – mruknął nieśmiało stojący obok Harry z burzą loków na głowie, chcąc dać przyjacielowi do zrozumienia, iż nadużywamy czasu przeznaczonego na pożegnanie.
         Blondyn odsunął się ode mnie ostrożnie, nie przerywając jednak kontaktu wzrokowego. Ręką sięgnął po metalową rączkę obszernej walizki. Drugą dłoń przyłożył do mojej twarzy, następnie zbliżając do niej swoją. Stykaliśmy się czołami, rejestrując w pamięci każdy centymetr, każdy szczegół z wyglądu ukochanej osoby.
 - Kocham cię – wyszeptał z charakterystycznym akcentem, zaraz wpijając się zachłannie w moje wargi.
         Nie minęła minuta, a on wyplątał się z moich objęć, oddalając się tyłem. Patrzyłam bezwładnie jak znika gdzieś za zakrętem razem z czwórką najlepszych przyjaciół.
         Od tego dnia mogłam oglądać ich wszystkich tylko w telewizji czy komputerze, gdzie stało się o nich niedługo potem głośno. Hollywood zapewniło im karierę o skali światowej, czego nie mogło im zagwarantować brytyjskie Wolverhampton. Rozumiałam to już wtedy, tak samo jak On. Pragnęli spełnić swe marzenia, co im się niezaprzeczalnie udało. Fakt, że jeden z nich stracił na ich rzecz coś, czego już nigdy nie odbudował, kogoś, z kim już nigdy nie miał do czynienia, był tylko drobnym skutkiem ubocznym.
 - Żegnaj, Liam – mruknęłam do siebie, powstrzymując napad histerii.
         Bo choć nastoletnie serce pękało mi z bólu, wiedziałam, że właśnie tak należało postąpić. W miłości chodzi o to, by uszczęśliwiać drugą połówkę za wszelką cenę. Tylko dlatego nie rzuciłam się wówczas w pogoń za Nim, błagając by został, by mnie nie zostawiał.

*
Na samym początku w imieniu swoim oraz Zuzi chciałam podziękować za tak liczne odwiedziny i komentarze, nawet nie wiecie jaką radość nam sprawiliście. Dodaję powyższy jednopart z prośbą o wyrozumiałość, w końcu nigdy tego nie robiłam. Gdybyście wiedzieli jak się tym ekscytuję! :D Pisany pod natchnieniem, które wywołały pewne utwory muzyczne. Sama nie wiem co o nim sądzić.
Dam sobie spokój z monologami, gdyż muszę biegnąć bawić się z makaronem.
Liczę na szczere opinie ;)
 - Mary_Jo

P.S. Za tydzień perełka Zuzanny, miałam wzgląd i powiem Wam – jest na co czekać!

P.S.2 Zapraszam do wpisywania się w zakładce ,,Informuj mnie”, jeżeli chcecie być informowani o kolejnych wpisach. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz